Białystok. Proces apelacyjny ws. 72-latka nieprawomocnie skazanego za zabójstwo
Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się we wtorek proces odwoławczy 72-letniego mężczyzny nieprawomocnie skazanego na 10 lat więzienia za zabójstwo znajomego
Sąd pierwszej instancji przyjął, że sprawca działał w stanie ograniczonej poczytalności. Wyrok zaskarżyły wszystkie strony.
Prokuratura i pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych (syna i siostry zmarłego) chcą kar surowszych (15 lub nawet 25 lat więzienia), obrona – uniewinnienia przy uznaniu przez sąd, że 72-latek działał w obronie koniecznej, albo kary łagodniejszej 6 lat więzienia. Wyrok ma być ogłoszony za dwa tygodnie.
Do zbrodni doszło półtora roku temu w jednej ze wsi w podlaskiej gminie Milejczyce. Prokuratura zarzuciła oskarżonemu, że – działając w zamiarze ewentualnym zabójstwa – pchnął znajomego nożem w twarz, zadał też wiele uderzeń drewnianą sztachetą po całym ciele i odjechał, zostawiając nieprzytomnego bez pomocy. Do zgonu doszło wskutek zachłyśnięcia się krwią.
72-letni emeryt dorabiał, pomagając w gospodarstwie tego znajomego i tam też mieszkał, miał ponosić koszty zużycia prądu, ale zalegał z płatnościami – według śledczych, to mogło być podłożem tragicznej sprzeczki. W procesie w pierwszej instancji zeznawał jednak, że pokłócili się, bo odmówił wyjazdu po alkohol do sąsiedniej wsi.
Twierdził, że zaatakowany został jako pierwszy i niejako w reakcji obronnej zadał dwa uderzenia drewnianą sztachetą; twierdził też, że co prawda miał w ręce nóż kuchenny, ale odrzucił go na ziemię i nie zadał nim żadnych ciosów.
Oskarżony mówił również, że gdy znajomy upadł i się nie podnosił, on wsiadł wtedy na rower i pojechał ok. kilometra do rodziny, by od niej zadzwonić po pogotowie. Gdy wrócił, na miejscu była już policja i karetka, wtedy też został zatrzymany.
Sąd pierwszej instancji skazał go nieprawomocnie na 10 lat więzienia. Wziął pod uwagę, że – jak ocenili powołani w tej sprawie biegli z zakresu psychiatrii i psychologii – sprawca miał w stopniu znacznym ograniczoną poczytalność kierowania swoim postępowaniem. Kara więzienia ma być wykonywana wobec niego w systemie terapeutycznym, co zalecali biegli. Bliskim zmarłego skazany ma zapłacić w sumie 15 tys. zł zadośćuczynienia.
Prokuratura chciała w tej sprawie 15 lat więzienia, oskarżyciele posiłkowi – 25 lat i łącznie 150 tys. zł zadośćuczynienia; obrona wnioskowała o uniewinnienie lub nadzwyczajne złagodzenie kary. Wszystkie strony powtórzyły te wnioski w apelacjach.
Obrona argumentuje, że oskarżony nie miał zamiaru (nawet ewentualnego) zabójstwa, odpierał atak i jego działanie mieści się w granicach obrony koniecznej. Obrońca Piotr Michalski mówił, że oskarżony chwycił przedmiot, który miał pod ręką, by taki zamach odeprzeć.
„Nie mam mowy o obronie koniecznej w tej sprawie, w ogóle nie ma – w ocenie prokuratora – mowy o obronie, co najwyżej o swoistym odwecie. Pokrzywdzony został zaatakowany z zaskoczenia (…), oskarżony bił go dopóki ten nie przestał dawać oznak życia” – mówił w mowie końcowej prok. Adam Białas z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku; zgadzał się z oceną sądu pierwszej instancji, że można mówić o zamiarze ewentualnym zabójstwa. Mówił, że surowsza kara to także próba przywrócenia poczucia sprawiedliwości rodzinie pokrzywdzonego.
Pełnomocnicy bliskich zmarłego chcą kar surowszych i wyższego zadośćuczynienia. W ich ocenie, nie można wierzyć w autentyczność skruchy i przeprosin oskarżonego przed sądem pierwszej instancji.(PAP)