Białystok. Skończył się proces tzw. słupów w oszustwach – w styczniu mowy końcowe
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończyło się w czwartek postępowanie dowodowe w procesie czterech osób oskarżonych o to, że zakładały konta w bankach wykorzystywane do oszustw dokonywanych metodą na policjanta. Wpływały tam pieniądze od pokrzywdzonych
W styczniu strony wygłoszą mowy końcowe i zapadnie wyrok.
W czwartek sąd miał przesłuchać ostatniego świadka, który jednak – jako osoba bliska jednego z oskarżonych – skorzystał z prawa do odmowy zeznań. Ponieważ strony nie zgłosiły innych wniosków, zakończyło to postępowanie dowodowe.
Sąd zdecydował, że mowy końcowe strony wygłoszą w połowie stycznia.
Białostocki proces jest wyłączonym wątkiem śledztwa, w którym zarzutami objętych jest ponad 40 osób. Główny organizator tych przestępstw ukrywa się w Wielkiej Brytanii. Według ocen śledczych, grupa wyłudziła łącznie ok. 2,5 mln zł.
Czwórce oskarżonych prokuratura zarzuca, że w 2019 roku założyli (m.in. w białostockich oddziałach różnych banków) rachunki, które następnie udostępniali do przestępczej działalności. Dane umożliwiające dostęp do tych rachunków i karty płatnicze przekazywali osobom trzecim, te dane i karty trafiały do Wielkiej Brytanii, a w konsekwencji umożliwiały dokonywanie oszustw i wypłatę pieniędzy.
Oskarżeni w tym procederze pełnili rolę tzw. słupów, zarzuty dotyczą tzw. prania brudnych pieniędzy. W dwóch przypadkach doszło do przelewu na konta łącznie 164 tys. zł od oszukanych osób, w trzecim przypadku 50 tys. zł zostało zablokowane, a w czwartym – gdy oszuści oczekiwali na przelew ponad 40 tys. zł – ostatecznie do niego nie doszło.
Członkowie grupy – zwani telefonistami – z Wielkiej Brytanii dzwonili do Polski, podając się za policjantów i przekonywali, że pieniądze danej osoby są zagrożone przestępstwem; wskazywali rzekomo bezpieczne konto, na które oszczędności powinny być przelane. W grupie były też osoby, które zajmowały się wyszukiwaniem tzw. słupów, na których dane zakładane były rachunki bankowe i to tam pokrzywdzone osoby wpłacały oszczędności.(PAP)