Białystok. Proces ws. tzw. karuzeli podatkowej – sąd przesłucha jeszcze jednego świadka
Konieczne jest przesłuchanie jeszcze jednego świadka, którego zeznania odnoszą się do tej sprawy – zdecydował w piątek białostocki sąd w procesie dwóch osób, oskarżonych o wyłudzenie w ramach tzw. karuzeli podatkowej ponad 1,6 mln zł podatku VAT i usiłowanie wyłudzenia kolejnych ponad 700 tys. zł
Proces został odroczony do połowy marca. Jeśli nie zajdą nowe okoliczności, sąd planuje zamknąć wtedy przewód sądowy.
Oskarżeni w tej sprawie mężczyźni mieli wystawiać faktury poświadczające zakup lub sprzedaż tych samych artykułów spożywczych. Sprawa trzeciej osoby, współoskarżonej z tymi dwoma w związku z tzw. karuzelą podatkową, została wyłączona do odrębnego postępowania przed sądem w Gdańsku.
Dowody w tej sprawie pod nadzorem prokuratury zbierali policjanci z Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. Według ich ustaleń grupa (były w niej też inne osoby) działała w 2015-2016 r. Niektóre wątki tego śledztwa wciąż są prowadzone.
Oszustwa opierały się na działalności białostockiej firmy prowadzonej przez 34-latka. Okazało się, że odbywa się tam karuzelowy obrót towarami. Działanie to polegało na wystawianiu faktur dokumentujących fikcyjny obrót produktami spożywczymi szybkozbywalnymi, jak kawa, napoje energetyzujące, krem czekoladowy czy słodycze.
„Ten sam towar był wielokrotnie przewożony przez różnych przewoźników i wielokrotnie fakturowany jako kolejne transakcje wykonywane przez różne podmioty krajowe. Następnie towar były wywożony z kraju w formie wewnątrzwspólnotowych dostaw i z powrotem trafiał do Polski w formie nabycia, a następnie po raz kolejny był sprzedawany” – tak policja opisywała mechanizm tego oszustwa podatkowego, gdy kierowany był przez prokuraturę do sądu akt oskarżenia.
Czasami obrót tymi towarami odbywał się jedynie na papierze, a towar fizycznie nie zmieniał lokalizacji.
Niektóre z firm, które uczestniczyły w tym łańcuchu, zakładane były na tzw. słupy, a niektóre funkcjonowały legalnie. Jak podała policja, wskutek takiej działalności sprawcy doprowadzili bądź usiłowali doprowadzić Skarb Państwa do nienależnego zwrotu ponad 2 mln zł podatku VAT.
Ostatecznie – na podstawie zgromadzonych materiałów – zarzuty postawiono 34-latkowi i prezesom dwóch innych firm. 34-latek został oskarżony o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, tzw. pranie pieniędzy, poświadczenia nieprawdy i o oszustwa podatkowe. 46-latek (sprawa przekazana do Gdańska) odpowie przed sądem za oszustwo i pomocnictwo do popełniania takich przestępstw, a 68-latek jedynie za pomocnictwo.
Przy takich zarzutach oskarżonym grozi do 10 lat więzienia. 34-latek, który stawia się w sądzie na rozprawach, nie przyznaje się. Zapewnia, że nie wiedział, iż towar, który sprzedawał za granicę, wracał do Polski.
W piątek białostocki sąd przesłuchał w formie telekonferencji kobietę, której działalność była powiązana ze spółkami objętymi aktem oskarżenia. Ją samą czekają podobne procesy, m.in. do sądu w Warszawie trafił akt oskarżenia liczący ponad pół tys. tomów akt.
Przesłuchanie w formie telekonferencji z sądem w Kielcach było bardzo krótkie, bo 37-latka odmówiła składania zeznań. Miała do tego prawo, by nie narazić się na odpowiedzialność karną, jako osoba oskarżona w innej, równolegle toczącej się sprawie. Sąd sprawdzi jeszcze, czy w swojej sprawie (kobieta twierdzi, że nie) składała ona wyjaśnienia w charakterze podejrzanej; takie wyjaśnienia mogłyby być wykorzystane w białostockim procesie.
Sąd zdecydował, że na kolejnej rozprawie przesłucha jeszcze jednego świadka. Proces odroczył do połowy marca.(PAP)