Białystok. Umorzony proces w sprawie zabójstwa
Wyrokiem umarzającym postępowanie karne zakończył się we wtorek przed Sądem Okręgowym w Białymstoku proces 69-letniego mieszkańca podbiałostockiej wsi, któremu śledczy zarzucali brutalne zabójstwo wieloletniego znajomego. Dwa tygodnie temu oskarżony zmarł w areszcie śledczym
Śmierć oskarżonego to tzw. negatywna przesłanka procesowa. Zgodnie z art. 17 par. 1 Kodeksu postępowania karnego w takiej sytuacji postępowania się nie wszczyna, a już wszczęte – umarza.
Zanim białostocki sąd wydał taki wyrok, stosowny wniosek złożył prokurator. 69-letni oskarżony był poważnie chory już w trakcie procesu rozpoczętego w połowie grudnia. Zmarł 5 marca w areszcie śledczym w Gdańsku.
Do zbrodni doszło rok temu w domu tego mężczyzny. Według aktu oskarżenia działał on z zamiarem bezpośrednim zabójstwa i zadał ofierze wiele ciosów nożem kuchennym, w tym cztery w klatkę piersiową, powodujące wykrwawienie się i zgon, ale wśród obrażeń są też rany cięte na twarzy, złamanie nosa i liczne potłuczenia.
Oskarżony od zatrzymania przebywał w areszcie. Uczestniczył w pierwszej rozprawie, wówczas nie przyznał się. Mówił, że nie zrozumiał zarzutów i odmówił składania wyjaśnień.
W śledztwie najpierw przyznał się i opisał wydarzenia z 19 marca 2023 r., ale ostatecznie nie przyznał się, choć podtrzymał wcześniejsze wyjaśnienia i żałował tego, co się stało. Mówił, że ofiarę znał od szkoły podstawowej. Mężczyzna ten mieszkał na stałe w Białymstoku, ale przyjeżdżał na wieś do swego gospodarstwa, gdzie miał drewniany dom. Wtedy raz, dwa razy w roku odwiedzał 69-latka.
Tragicznego dnia koledzy spotkali się, pili alkohol, nie byli ze sobą skonfliktowani. Według wersji oskarżonego znajomy wypił więcej i zaczął – jak to ujął – „prawić mamony, tzn. zaczął opowiadać głupoty”.
„Nie wiem o czym on gadał, ale mnie denerwował samym +bołbotaniem+” – wyjaśniał w śledztwie. Mówił wtedy, że to on został najpierw niespodziewanie uderzony pięścią w twarz i upadł na ziemię, potem miał paść drugi cios.
„Wpadłem w szał i chwyciłem za nóż, który leżał na stole w kuchni. Bardzo żałuję tego co się stało, gdybym był trzeźwy, nie zrobiłbym tego. Ja wpadłem w szał przy gadaniu jego głupot” – wyjaśniał.
Gdy ofiara upadła na podłogę, pobiegł po sąsiada. Wezwane pogotowie potwierdziło zgon.
W śledztwie był poddawany obserwacji psychiatryczno-psychologicznej. Biegli stwierdzili, że w chwili popełnienia czynu miał w znacznym stopniu ograniczoną zdolność kierowania swoim postępowaniem. Poczytalność nie była jednak zniesiona całkowicie, dlatego też postępowanie nie zostało umorzone, a do sądu trafił akt oskarżenia.(PAP)