Dziennikarz Radia Białystok prowadził audycję mając 2.5 promila? Radio przeprasza

Dziennikarz Radia Białystok prowadził audycję mając 2.5 promila? Radio przeprasza

Do skandalu doszło w Radiu Białystok. Prowadzący audycję popołudniową 20 stycznia Andrzej Ryczkowski tego dnia, jak się okazało później miał we krwi 2,5 promila alkoholu.

Po pracy miał wsiąść do auta i odjechać do domu – informują dziennikarze BIA24.pl

Dziennikarz Polskiego Radia Białystok po pijanemu prowadził audycję na żywo. Słyszało to wielu słuchaczy radia, bo piątkowa audycja popołudniowa cieszy się powodzeniem wśród kierowców i wracających z pracy. Do studia Polskiego Radia Białystok zaczęli dzwonić zaniepokojeni słuchacze.

Jednak nikt audycji z ,,niedysponowanym i bełkoczącym” radiowcem nie przerwał.

Po dyżurze, który kończył się o 17.00. wsiadł do auta i odjechał. Kiedy o sprawie dowiedział się prezes rozgłośni Mirosław Bielawski, kazał pracownikowi wrócić do pracy. Ten przyjechał do radia, w którym prócz szefa, czekała na niego także policja.

Prowadzącym audycję „Popołudnie z Polskim Radiem Białystok” (w godz. 14:00-17:00) był Andrzej Ryczkowski. Sprawą zajęła się Podlaska Policja.

Jak pierwszy o sprawie poinformował dziennikarz Patryk Śledź na portalu Bia24.pl :  O tym, że jest coś z nim nie tak, rozgłośnię informowali słuchacze, którzy dzwonili do studia. Jednak sprawująca nadzór nad programem Dorota Niebrzydowska (jednocześnie dyrektor programowy rozgłośni) nie interweniowała. Audycja się skończyła, prowadzący zakończył pracę, a później odjechał autem spod rozgłośni przy ul. Świerkowej.

O sprawie zrobiło się głośno wśród pracowników radia. Kilka minut po wyjeździe pracownika, prezes stacji Mirosław Bielawski zadzwonił do Andrzeja Ryczkowskiego i poprosił go o powrót do pracy.

Dziennikarz wrócił na Świerkową. Tam na niego czekał szef i patrol policji. Na ich widok próbował jeszcze uciekać, omal nie potrącając autem prezesa Bielawskiego (tak wynika z relacji świadków, do których dotarliśmy).

– W piątek tuż przed godz. 18 policjanci interweniowali na ul. Świerkowej w związku z nietrzeźwym kierowcą. Okazał się nim 50-latek, który został zbadany alkomatem. Badanie wykazało 2,5 promila alkoholu w jego organizmie. Mężczyzna trafił do IV Komisariatu Policji w Białymstoku celem przeprowadzenia dalszych czynności, a w dalszej kolejności został doprowadzony do Izby Wytrzeźwień w Białymstoku – poinformowała Bia24.pl  st. asp. Katarzyna Molska-Zarzecka z Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.

Z informacji, które zdobyliśmy od byłych pracowników Polskiego Radia Białystok wynika, że do podobnych sytuacji dochodziło już wcześniej a dziennikarz Andrzej Ryczkowski był specjalnie chroniony przez Dorotę Niebrzydowską – obecnie dyrektor programową radia. 

Radio Białystok przeprasza w oświadczeniu

Polskie Radio Białystok bardzo przeprasza swoich słuchaczy i wszystkie osoby za to, co miało miejsce w piątek – 20 stycznia – na antenie naszej stacji. Popołudniowy program prowadził wówczas dziennikarz, który – jak się później okazało – był pod wpływem alkoholu.

Uważamy to za niedopuszczalne i zapewniamy, że nigdy by do tego nie doszło, ale w trakcie przygotowań do programu nic nie wskazywało na to, że prowadzący może być nietrzeźwy.

W czasie programu, kiedy pojawiły się wątpliwości, prezes Polskiego Radia Białystok podjął radykalne kroki i wezwał policję, która prowadzi postępowanie w tej sprawie.

Niezależnie od tego robi to również Zarząd rozgłośni i zapewnia, że wyciągnie surowe konsekwencje służbowe.

Zarząd i pracownicy Polskiego Radia Białystok wyrażają ubolewanie w związku z tą sytuacją. Obiecujemy, że nadal będziemy dbać o wysokie standardy i zrobimy wszystko, by nie stracić zaufania naszych Słuchaczy, którzy zawsze są dla nas najważniejsi.

Dyskusja w internecie

Sprawa wywołała lawinę komentarzy w internecie. Jedni są oburzeni, inni bronią pijanego dziennikarza radia.

Oto niektóre z nich:

Pijany w pracy nie był niebezpieczny.  Jeśli pijany wsiadł za kierownicę do i z domu, dopiero wtedy stworzył zagrożenie. Koledzy nie powinni mu pozwolić wsiąść za kierownicę. A już wzywać potencjalnie pijanego do powrotu, bez gwarancji, że nawalony nie zrobi tego własnym autem? Farsa generalnie, szczęście, że bez tragicznego finału – uważa Maryla Pawlak Żalikowska

Skandalem nie jest choroba alkoholowa dziennikarza, ale brak wcześniej zdecydowanych reakcji przełożonych, patrzenie jak po dyżurze dziennikarz wsiada do samochodu ,opowieści anonimowych przyjaciół o „małpeczkach”znalezionych w koszach na śmieci.

Nieprzemyślanym pomysłem bylo też nakłonienie redaktora do powrotu w tym dniu do pracy, gdy juz i tak wiadomo było, że pewien procent alkoholu jest obecny w jego organizmie.

Dla mnie to właśnie jest skandalem, a reszta to po prostu dramat człowieka, któremu zamiast wcześniej pomóc konkretnymi decyzjami – może i bolesnymi- pozwala się trwać. Dziś kolega po fachu bierze wierszówkę, a przyjaciele z pracy mogą swoją nudę przerwać szeptami na korytarzach i anonimowymi relacjami do mediów. Smutne to i żałosne!– skomentowała Danuta Sa

Zastanawia mnie humor i żarty z tej sytuacji…. Trzeba może nazwać tego gnoja po imieniu POTENCJALNYM MORDERCĄ… A niektórzy niech się dalej uśmiechają i go bronią… Do czasu, aż na ulicy zabije wasze dziecko – napisał na Facebooku Jacek Rutkowski.

 

 

Sprawdź więcej informacji na podlaskie24.pl

leave your comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top