Białystok. Koniec procesu ws. śmiertelnego potrącenia na przejściu dla pieszych
Roku i ośmiu miesięcy więzienia chce prokuratura dla 24-letniego mężczyzny oskarżonego o śmiertelne potrącenie na przejściu dla pieszych w Białymstoku
Kierowca odpowiada też za to, że był po użyciu narkotyków. Obrona chce kary w zawieszeniu. Wyrok – za dwa tygodnie.
Sąd Rejonowy w Białymstoku przesłuchał w piątek w tym procesie ostatniego świadka, zamknął przewód sądowy a strony wygłosiły mowy końcowe. Prokuratura, oprócz kary roku i ośmiu miesięcy więzienia, chce też 3-letniego zakazu prowadzenia pojazdów. Obrona – kary roku więzienia w zawieszeniu i grzywny, ewentualnie możliwie łagodnej kary bez zawieszenia, by skazany mógł ją odbyć w formie dozoru elektronicznego.
Do wypadku doszło wieczorem w grudniu 2023 roku, na ulicy Wierzbowej w Białymstoku.
59-letni pieszy przechodził przez oznakowane przejście. Prokuratura zarzuca kierowcy, że umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu i nieumyślnie doprowadził do tego wypadku, będąc w stanie po użyciu środka – jak to ujęto w akcie oskarżenia – „działającego podobnie do alkoholu”.
Obrażenia pieszego były bardzo rozległe i doprowadziły do śmierci. Przed sądem 24-latek przyznał się do posiadania narkotyków i spowodowania wypadku, ale nie do tego, iż był wtedy pod wpływem środków odurzających (biorąc pod uwagę ich stężenie, zostało to ostatecznie zakwalifikowane jako wykroczenie).
W śledztwie wyjaśniał, że zabrał do samochodu dwie koleżanki i jechał z nimi z jednego białostockiego osiedla na drugie.
„Zobaczyłem pieszego, który szedł z lewej strony. On już był na pasie, którym jechałem (…), kiedy go zobaczyłem, zacząłem hamować, ale nie zdążyłem, bo była za mała odległość” – mówił wtedy kierowca.
Jak twierdził, jechał z prędkością dozwoloną ok. 50 km/h, po wypadku wysiadł z samochodu, podbiegł do potrąconego, by udzielić mu pomocy.
„Pogotowie ktoś wezwał przede mną. Bardzo żałuję tego, co się stało” – mówił w śledztwie.
W piątek białostocki sąd, jako ostatniego świadka w tej sprawie, przesłuchał ówczesną dziewczynę oskarżonego. Tuż przed wypadkiem para kłóciła się w samochodzie. 17-latka mówiła przed sądem, że oskarżony był na nią zły, że pojechała do koleżanki, by wspólnie zażywać narkotyki. Zapewniała, że tak nie było i o to się kłócili, momentami krzycząc na siebie w czasie jazdy.
Potwierdziła informacje, że w samochodzie było w sumie nie trzy, a pięć osób: oskarżony, ona, jej koleżanka i dwóch nieznanych jej chłopaków, którzy uciekli z samochodu tuż po wypadku. Przed sądem zeznała też, że po przejechaniu ronda, które było kilkaset metrów przed przejściem, gdy już ona nie odzywała się, chłopak zaczął jechać szybciej. Mówiła też, że siedziała z tyłu, pieszego zobaczyła dopiero tuż przed uderzeniem.
„Nie wiem, czy on szedł po przejściu. Kierowca hamował, ale za późno” – mówiła przed sądem.
W śledztwie zeznała, że 24-latek jechał wtedy „normalnie, nie za szybko, zawsze tak jeździ”. Pytana o zmianę tych zeznań podczas przesłuchania przed sądem powiedziała, że wówczas „chciała go bronić”, a teraz nie zamierza tego robić. Para jest obecnie w złych relacjach, nie spotyka się i nie koresponduje ze sobą.
Prok. Mariusz Malinowski z Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ mówił w mowie końcowej – odnosząc się do stylu życia oskarżonego, zażywania przez niego narkotyków oraz liczby wykroczeń drogowych, których wcześniej był sprawcą – że było jedynie „kwestią czasu”, kiedy dojdzie do poważniejszego wypadku.
„Jeździł szybko i nieostrożnie, nie stronił od środków odurzających i takie zdarzenie spowodował” – mówił prokurator.
Obrona uważa, że w sprawie jest wiele wątpliwości.
„Mamy tyle wątków pobocznych, które nie wiem, czy zostały dobrze wyjaśnione. Prokuratura na pewno tego nie zrobiła, sąd do tego dążył” – mówił mec. Juliusz Kołodko.
Odwołując się do zeznań części świadków mówił, że nie do końca jest pewne, czy pieszy przechodził przez przejście i jak ostatecznie zachował się, wchodząc z chodnika na jezdnię. Powiedział też, że samo miejsce, gdzie doszło do wypadku, jest trudne do obserwacji dla kierowców.
„Tam naprawdę nic nie widać” – mówił, odwołując się też do internetowych dyskusji, które miały miejsce w mediach społecznościowych po tym wypadku.
Obrońca zwracał również uwagę, że prokuratura w śledztwie nie powoływała biegłego z zakresu badania wypadków choćby po to, by zweryfikować, z jaką prędkością jechał oskarżony oraz czy pieszy rzeczywiście szedł po przejściu.(PAP)