Białystok. Prawomocne uniewinnienie ws. tragicznego wypadku przy pracy przy wycinaniu gałęzi

Białystok. Prawomocne uniewinnienie ws. tragicznego wypadku przy pracy przy wycinaniu gałęzi

Białystok. Prawomocne uniewinnienie ws. tragicznego wypadku przy pracy przy wycinaniu gałęzi

Sąd Okręgowy w Białymstoku prawomocnie uniewinnił w poniedziałek mężczyznę oskarżonego w związku z wypadkiem przy pracy na wysokości, w którym zginął jego kolega, a on sam doznał ciężkich obrażeń skutkujących inwalidztwem. Sąd utrzymał wyrok pierwszej instancji uznając za bezzasadną apelację prokuratury.

Proces dotyczył wypadku, do którego doszło w sierpniu 2018 roku na Rynku Kościuszki w centrum Białegostoku. Z kosza podnośnika, który się nagle przechylił – w czasie prac na wysokości ok. 6-7 metrów przy przycinaniu gałęzi drzew – wypadły dwie osoby. Okazało się, że pękło stalowe ramię tego podnośnika; jeden mężczyzna zginął, drugi był ciężko ranny, obecnie jest niepełnosprawny, wymaga stałej opieki żony.

 

Prokuratura uznała, że to właśnie ciężko ranny pracownik był odpowiedzialny za bezpieczeństwo i higienę pracy w firmie, nie dopełnił tego obowiązku, wskutek czego doszło do narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Chodzi o to, że mężczyźni pracowali na dużej wysokości bez zabezpieczenia. W ocenie śledczych, gdyby zachowane zostały wszystkie – wymagane prawem przy tego typu pracach – normy i zasady, do wypadku by nie doszło.

 

Nie tylko obrońcy, ale też pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej (żony zmarłego) chcieli przed sądem rejonowym uniewinnienia. Zwracali uwagę, że przyczyną wypadku – jak ustalili biegli z Urzędu Dozoru Technicznego (UDT) – było urwanie się kosza, bo z powodu tzw. zmęczenia materiału, doszło do pęknięcia stalowego ramienia podnośnika. Zwracali też uwagę, że obaj pracownicy wypadli z kosza, bo nie byli do niego przypięci, ale urządzenie zostało przez dozór techniczny dopuszczone do użytku bez stosownej klamry, do której można byłoby się wpiąć.

 

Sąd rejonowy oskarżonego nieprawomocnie uniewinnił. Analizował, kto – w świetle prawa – był osobą odpowiedzialną za bezpieczeństwo i higienę pracy przy tej wycince. Oskarżony formalnie nie był pracownikiem firmy, która wykonywała zlecenie (właścicielką była jego żona). Sąd – w oparciu o orzecznictwo – ocenił, że by można było komuś powierzyć obowiązki z zakresu BHP, musi tę osobę wiązać z pracodawcą stosunek pracy, a tu takiego nie było. Przypominał też, że dzień przed tym wypadkiem na tym podnośniku – bez przeszkód ani zastrzeżeń dotyczących braku uchwytu do wpięcia szelek – odbywał się egzamin pracowników firmy w obecności egzaminatora z UDT.

 

Składając apelację prokuratura stała jednak na stanowisku, że ta ocena dowodów była „powierzchowna i mało wnikliwa”, a wnioski – sprzeczne z doświadczeniem życiowym i zasadami logicznego myślenia. Śledczy przekonywali, że to oskarżony był osobą faktycznie kierującą firmą, odpowiedzialną za realizację zleceń i to na nim ciążył obowiązek zorganizowania pracy z zachowaniem zasad BHP.

 

Dlatego prokuratura chciała uchylenia uniewinnienia i zwrotu sprawy do pierwszej instancji.

 

Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał tę skargę za bezzasadną i uniewinnienie oskarżonego utrzymał w mocy. Ocenił – podobnie jak sąd pierwszej instancji – że nie można tego mężczyzny uznać ani za pracodawcę odpowiedzialnego za BHP w tej firmie, ani za inną osobę, której na podstawie umowy powierzono takie obowiązki.

 

Sędzia Marzanna Chojnowska podkreślała w ustnym uzasadnieniu wyroku, że nie ma dowodów wskazujących, iż istnieje jakikolwiek dokument, który świadczyłby o powierzeniu oskarżonemu takich obowiązków. Sąd zwracał też uwagę, że nie ma mowy o oparciu tej odpowiedzialności na przepisach Kodeksu pracy, bo te dotyczą pracowników, a oskarżony – co kilkukrotnie podkreślał sąd – nie był formalnie pracownikiem w firmie żony.

 

„Nigdzie nie występuje jako pracownik tej firmy. Nie ustalono również jednoznacznie, co wynika z protokołu kontroli Państwowej Inspekcji Pracy, kto w dniu wypadku był osobą kierującą pracownikami w trakcie wykonywania robót na wysokości” – mówiła sędzia Chojnowska. Przypominała przy tym – odwołując się do opinii biegłych – że przyczyn wypadku było kilka, i były to przyczyny zarówno techniczne, jak i organizacyjne.

 

Sędzia podkreślała, że wypadek był tragedią, która dotknęła mocno zarówno bliskich zmarłego pracownika, ale też oskarżonego i jego rodzinę. Zwracała jednak uwagę, że sąd karny ma obowiązek kierować się przepisami prawa oraz zarzutami z aktu oskarżenia i ustalić – w sposób nie budzący wątpliwości – że to oskarżony popełnił dane przestępstwo. „Ten materiał dowodowy (…) takich podstaw nie dawał” – mówiła sędzia Chojnowska. Przekazała też wyrazy współczucia żonie zmarłego, która miała w sprawie status oskarżycielki posiłkowej.(PAP)

 

Sprawdź więcej informacji na podlaskie24.pl

leave your comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top