Białystok. Proces o zabójstwo; powodem ataku miała być napaść na konkubinę oskarżonego

Białystok. Proces o zabójstwo; powodem ataku miała być napaść na konkubinę oskarżonego

Białostockiemu sądowi nie udało się zakończyć we wtorek procesu 43-latka oskarżonego o zabójstwo znajomego, który zmarł od ciosów nożem

Powodem ataku miała być wcześniejsza napaść ofiary na kobietę, z którą oskarżony mieszkał. Ona sama odpowiada przed sądem m.in. za nieudzielenie rannemu pomocy.

Sąd Okręgowy w Białymstoku przesłuchał we wtorek dwóch świadków, odtworzył też zapis tzw. eksperymentu procesowego – wizji lokalnej z miejsca zbrodni z udziałem oskarżonego o zabójstwo. Na rozprawę nie mogła jednak stawić się biegła z zakresu medycyny sądowej. Chodzi o jej uzupełniającą opinię dotyczącą czasu zgonu. Dlatego proces został przerwany do końca sierpnia.

Do zbrodni doszło pod koniec listopada ubiegłego roku, w jednym z domów na białostockim osiedlu Jaroszówka

Dokładnie nie wiadomo, kto kilka dni później powiadomił policję – nie byli to ani oskarżeni, ani brat zmarłego – oskarżyciel posiłkowy w sprawie.

Ciało znaleziono w podpiwniczeniu budynku. Wcześniej między sprawcą i ofiarą doszło do awantury i bójki. Według aktu oskarżenia Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ, 43-latek działał z zamiarem bezpośrednim zabójstwa. Zadał znajomemu dwa ciosy nożem, które doprowadziły do zgonu.

Obaj mężczyźni byli w przeszłości wielokrotnie karani. Oskarżony działał w warunkach recydywy.

Współoskarżona w tej sprawie 31-latka (konkubina oskarżonego) odpowiada za to, że ciężko rannemu nie udzieliła pomocy oraz, że o zabójstwie nie powiadomiła organów ścigania. Z ustaleń śledztwa wynika, że dzień po awanturze zakończonej atakiem z użyciem noża, zawiadomiła o śmierci napadniętego jego brata. Ten poszedł z kobietą do domu, gdzie doszło do zbrodni, ale ostatecznie – nie wierząc, że do niej doszło – nie wszedł do środka i nie zawiadomił też policji.

Oskarżony 43-latek w śledztwie przyznał się do zabójstwa przed sądem jedynie do pobicia, ale podtrzymał wcześniejsze wyjaśnienia. W postępowaniu przygotowawczym mówił, że zmarły był jego dobrym kolegą, znali się od 30 lat i „obaj mieli bogatą przeszłość kryminalną”. 24 listopada ub. roku ów znajomy przyszedł do domu, który oskarżony wynajmował z konkubiną; zaproponował wspólne spożywanie przyniesionego alkoholu.

43-latek wyjaśniał w śledztwie, że gdy skończyła się wódka i piwo, podjął decyzję, że jeszcze alkohol dokupi. Gdy wrócił po kwadransie, zastał zamknięte drzwi i usłyszał wołanie konkubiny o ratunek. Według jego opisu, przez okno kuchenne zobaczył znajomego z nożem w ręku.

„Zacząłem krzyczeć, co ty odp…, otwieraj okno albo drzwi. Powiedział, że k… nauczy i otworzył okno kuchenne” – wyjaśniał.

Tamtędy miał dostać się do środka. Znajomy był agresywny, wciąż miał nóż w ręce; głos konkubiny dobiegał z piwnicy.

Ostatecznie – jak wyjaśniał – oskarżony wziął inny nóż z kuchni, doszło do bójki, po której późniejsza ofiara uciekła do łazienki. Wtedy 43-latek uwolnił konkubinę; ta mówiła, że została zaatakowana, a napastnik zwyzywał ją, mówił też „że ją nauczy”, pobił i siłą wepchnął do piwnicy, zamykając właz.

Wtedy oskarżony – słysząc ten opis i widząc ślady pobicia kobiety, miał „dostać szału”, wyłamać drzwi do łazienki i tam ponowić atak, po czym otworzył właz do piwnicy i wepchnął tam znajomego.

„On cały czas krzyczał, wyzywał nas i groził (…). Byłem przekonany, że do rana wylezie stamtąd” – mówił.

Podczas wizji lokalnej, której zapis odtworzył we wtorek białostocki sąd, 43-latek pokazywał, że zadał jeden cios w okolice brzucha i nóż odrzucił. Na miejscu zbrodni policja znalazła jednak dwa noże ze śladami krwi ofiary, w tym jeden w zlewie w łazience. Oskarżony – zasłaniając się szokiem związanym z tamtymi wydarzeniami – mówił, że szczegółów jednak nie pamięta. Mówił również, że znajomy bywał agresywny, ale nigdy wobec niego i liczył, że – po zamknięciu w piwnicy – tamten uspokoi się, a nawet przeprosi za swoje zachowanie.

Sąd przesłuchał też we wtorek dwóch świadków. jeden z nich wynajął konkubentom swój dom. To w nim doszło do zbrodni. Mówił, że dobrze znał zmarłego, przyznał że ten, gdy był pod wpływem alkoholu zmieniał swoje zachowanie, bywał agresywny, jak to ujął ten świadek – dostawał jakiejś „schizy”, trzeba było chować przed nim niebezpieczne narzędzia, wszędzie widział wrogów i zagrożenia.(PAP)

 

Sprawdź więcej informacji na podlaskie24.pl

leave your comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top