Białystok. Zakończył się proces instalatora kotłowni gazowych oskarżonego wz. z wybuchem butli z gazem

Białystok. Zakończył się proces instalatora kotłowni gazowych oskarżonego wz. z wybuchem butli z gazem

Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się w piątek (17.02) proces przedsiębiorcy, zajmującego się instalatorstwem gazowym, oskarżonego o to, że dwa lata temu naraził dwie osoby na niebezpieczeństwo ciężkich obrażeń lub nawet utraty życia wskutek eksplozji butli z gazem w domowej instalacji, którą kilka lat wcześniej wykonał.

Sąd pierwszej instancji skazał go nieprawomocnie na pół roku więzienia w zawieszeniu. Orzekł też o konieczności zapłaty w sumie 40 tys. zł jako zadośćuczynienia i częściowego naprawienia szkody. Wyrok zaskarżył obrońca, który chce uniewinnienia lub uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania w sądzie rejonowym. Wyrok odwoławczy ma być ogłoszony pod koniec lutego.

Do eksplozji butli z gazem w jednym z domów jednorodzinnych w podbiałostockich Olmontach doszło w lutym 2021 roku.

Według prokuratury, właściciel firmy, który cztery lata wcześniej zbudował i uruchomił w tym domu kotłownię gazową, wykonał ten projekt bez stosownej dokumentacji i niezgodnie z przepisami dotyczącymi warunków technicznych; chodziło o to, że – w ocenie śledczych – nie umieścił na zewnątrz butli z gazem zasilającym tę instalację.

W dniu, w którym doszło do eksplozji, właściciele wezwali go, bo poczuli ulatniający się gaz. Oskarżony wykonał próbę szczelności, specjalnym urządzeniem sprawdził, czy w powietrzu jest gaz. Ponieważ nie stwierdził wycieku, zostawił butle odkręcone; po upływie około godziny doszło do wybuchu gazu, w którym dwie osoby przebywające w domu doznały poważnych oparzeń.

Oskarżony nie przyznaje się. Jego obrońca argumentował w mowie końcowej, że sąd rejonowy nie wskazał, na jakich dowodach oparł ustalenie, że oskarżony jest winny i że działał z zamiarem ewentualnym; podkreślał, że instalator używał sprawnego urządzenia do badania stężenia gazu i metody powszechnie stosowanej w takich wypadkach. Podkreślał też, że argumentem przeciwko jego klientowi nie może też być fakt, że ten nie przyznał się i nie pojednał z pokrzywdzonymi.

Mec. Marcin Łuszyński przekonywał, że nie ma związku przyczynowo-skutkowego między instalacją kotłowni w 2017 roku, a wybuchem gazu w roku 2021. „Nie byłem w stanie w wyroku pierwszej instancji +odkodować+ toku rozumowania sądu w zakresie tego, dlaczego uznał, że pomiędzy montażem kotłowni a wybuchem zachodził bezpośredni związek przyczynowy” – mówił obrońca oskarżonego.

Powiedział, że nie ma „śladu dowodu” na to; mówił też, iż montażu samych dwóch butli gazowych dokonywał nie jego klient. „Ja w tej sprawie nie odnalazłem rozważań sądu rejonowego dotyczących powinnego zachowania oskarżonego” – dodał mec. Łuszyński. I powiedział, że takim zachowaniem było to, co oskarżony – wezwany przez właścicieli domu – zrobił, czyli przyjechał i sprawdził sytuację używając profesjonalnego urządzenia. „Nie ma innych metod do stwierdzenia wycieku gazu” – dodał.

Oskarżony krótko stwierdził, że popiera apelację.

Prokuratura i pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych chcą utrzymania wyroku skazującego. Sama współwłaścicielka domu (ma status oskarżycielki posiłkowej) mówiła, że wyciek gazu nastąpił wskutek uszkodzenia przewodu łączącego butlę z resztą instalacji.

„Moim zdaniem, gdyby tego dnia pan oskarżony wymienił ten przewód, to dzisiaj tu byśmy nie stali. Nawet gdy jego urządzenie nie stwierdziło wycieku (…), to było rozszczelnienie na ileś centymetrów, wystarczyło tylko to wymienić i dzisiaj nikt by na tej sali nie siedział, a ja bym przesypiała całe noce i nie przeżywała tego, co przeżyłam. Bo to jest gaz” – powiedziała w swoim ostatnim słowie.(PAP)

 

Sprawdź więcej informacji na podlaskie24.pl

leave your comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top